Projekt bez tytułu (1)

„Teatr pod Białym Latawcem” – premiera już 17 października!

To się dzieje naprawdę! 🙂 Premiera mojej piątej już powieści lada chwila! Dokładnie 17 października! A już teraz mogę się Wam pochwalić okładką, która skradła moje serce! Jak dla mnie jest po prostu przepiękna! 🙂 Dosyć długo nad nią pracowaliśmy… Mówię „my”, ponieważ dołożyłam cegiełkę do jej powstania 🙂 Widzicie te dzieciaki na pierwszym planie? Jak zobaczyłam to zdjęcie, to od razu wiedziałam, że po prostu musi się znaleźć na okładce „Teatru pod Białym Latawcem”. 

 

PDL_FRONT

 

O czym opowiada historia „Teatru pod Białym Latawcem”?

Zuzanna Widawska, do niedawna dziennikarka największego dziennika w kraju, z dnia na dzień traci pracę. Przez kilka miesięcy tuła się po tanich hotelach i szuka zajęcia, aż trafia do redakcji pisma „Kobieta Taka jak Ty” i zamieszkuje w kamienicy na warszawskiej Woli. Szefowa z piekła rodem stawia przed nią wyzwanie, dzięki któremu odwiedza fundację, organizującą Festiwal Magicznych Nut dla osób z różnymi typami niepełnosprawności.

W wolskim teatrze poznaje Elenę Nilsen, aktorkę teatralną i filmową z czasów PRL-u, która dni sławy ma dawno za sobą. Teraz pracuje z dziećmi ze swojej kamienicy, angażując je w projekt organizowania „teatrów podwórkowych”, jest także wolontariuszką w Fundacji Złotych Serc. Zuza i Elena nie wiedzą, że Jakub Bilewicz, znany i bardzo zamożny warszawski biznesmen, z powodów osobistych uznaje stary wolski teatr za miejsce przeklęte i że przysiągł zetrzeć je z powierzchni ziemi.

Czy Zuzannie uda się odwieść Bilewicza od katastrofalnej decyzji? Czy podoła wyzwaniu, które ten jej rzuci? Czy muszą wyjść na jaw tajemnice z przeszłości? I jaką rolę ma w tym wszystkim odegrać pewien biały latawiec?

Nieprzewidywalna, mocna i zaskakująca powieść o trudnych relacjach między ludźmi, wzajemnym zaufaniu i pogodzeniu się z przeszłością. To książka, która daje nadzieję, że zawsze jest dobry moment, by próbować odnaleźć własne szczęście.

Codziennie z całych sił próbujemy poderwać się do lotu, by wzbić się jak najwyżej, dotknąć błękitnego nieba, pierzastych chmur, poczuć ciepłe promienie słońca (…) Jednak życie pisze własne scenariusze i nie zawsze pyta nas o zdanie. Tak jest z latawcem – wystarczy pociągnąć mocniej za sznurek, by utracił obrany kurs i spadł na ziemię…

Przecież ludzie są jak latawce…

Zatem odliczamy do października! 🙂

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *